Naga rzeczywistość ▸
obserwacje Autor: pawel.kruzel@m00n.link (Paweł Krużel), 07.05.2018 12:08
Wiecie co? Tak mi przyszło do głowy ... Coraz więcej rzeczy w internecie można mieć za darmo. Muzykę, filmy, obrazki i obrazy, grafikę oraz wiele całkiem innych rzeczy.
Jak wiemy, w internecie można znaleźć witryny, które zawierają filmy porno. Wiele z nich oferuje oglądanie tych filmów za darmo. O ukrytych i mimowolnych kosztach oglądania takich treści w internecie może wspomnę w innym tekście. Ale do rzeczy. Wchodzisz sobie na witrynę i masz pełno filmów porno do oglądania. Najczęściej oczywiście są to fragmenty jakichś dłuższych produkcji ale kto wybrzydza? Jest "mięsko" i można się nagapić.
Na czym polega moja refleksja? Doszło do tego, że nierzadko śliczne dziewczyny oraz całkiem przystojni faceci (na facetach się nie znam, ale takie jest moje domniemanie), którzy zdecydowali się zostać aktorami w takich filmach, teraz rozdają swój wizerunek i ciało za darmo. Tzn oni sami tego nie robią. Ma być to forma reklamy. Człowiek oglądnie fragment, może skusi się na więcej, jakieś DVD albo Blu-ray a może internetową subskrypcję. Niemniej jednak popatrzcie do czego dochodzi. Dziewczyna czy facet pracuje swoim wizerunkiem i sprzedaje swoją godność (o ile ma świadomość posiadania czegoś takiego) teoretycznie za pieniądze. W praktyce, tylko część oglądających te skrawki decyduje się na jakiekolwiek finansowe interakcje w celu zakupu dłuższej treści wideo czy subskrypcję internetową. Reszta po prostu gapi się na fragmenty za darmoszkę. Skoro na jednej witrynie można znaleźć tysiące takich filmów, które przecież nie trwają 30 sekund ale nierzadko paręnaście minut, to po co płacić? Nic dziwnego że tak postępuje większość zainteresowanych. Pokrzywdzeni są aktorzy. Ja wiem, oni mają bardzo wiele źródeł przychodów i nie wszyscy są pewnie biedni. Ale co z tego gdy cały proceder jest z gruntu niesprawiedliwy?
Podsumowując - trend w naszej rzeczywistości zaczyna być coraz bardziej chory. Rozdaje się ludzką myśl, wytwórczość a nawet godność za darmo, uzasadniając to w różny sposób. Oczywiście nie biorę tu pod uwagę osób które udostępniają świadomie w internecie własne dobra za darmo aby inni po prostu mogli z nich korzystać. Hipokryzją z mojej strony byłaby nieumiejętność zaakceptowania faktu że akurat prostytucja (w tym wypadku wirtualna), najstarszy zawód świata, istnieje na świecie jakby od zawsze. Ale trudno mi zaakceptować fakt że internet tak piramidalnie wzmaga proceder zarabiania cudzym kosztem. Kto zarabia najwięcej na serwisach z darmowymi treściami oraz serwisach z subskrypcją? Ich cwani właściciele. To jest straszne.