Dostałem po głowie - Northward - „Northward” ▸
muzyka Autor: pawel.kruzel@m00n.link (Paweł Krużel), 23.05.2020 9:36
Czasem na piękne perełki muzyczne trafia się przypadkiem. Droga do przedmiotowej płyty była nieco zawiła, ale skończyła się ostatecznie jej zakupem po paru minutach odsłuchiwania sampli we witrynie artystki, która na niej śpiewa.
Wszystko zaczęło się od … Youtube. Ostatnio zajmowałem się dokonaniami zespołu Nightwish i zainteresowała mnie jedna z jego wokalistek - Floor Jansen. Podczas oglądania jednego z wielu video na Youtube, z cyklu: „reakcja nauczyciela śpiewu na Nightwish”, pomyślałem sobie: „a co w zasadzie ma do zaoferowania ta, wspaniała przecież, wokalistka?”. Po nitce do kłębka - już byłem na jej stronach internetowych. A tam - Northward …
Northward jest projektem studyjnym dwojga artystów: Floor Jansen, wokalistki znanej m. in. z Nightwish oraz gitarzysty Jørna Viggo Lofstadta z Pagan's Mind. Oboje mają bardzo wiele do zaoferowania jeśli chodzi o swoje umiejętności. Niech argumentem będzie fakt, że ja potrzebowałem tylko paru minut by ich płyta wylądowała w mojej płytotece.
„Northward”, to, jak ją określają jej twórcy, płyta rockowa. Brzmienie jest bardzo nowoczesne, kompozycje przemyślane i starannie dopracowane. Wielowarstwowe partie wokalne przenikają się z finezyjnymi, mocnymi riffami gitarowymi oraz brylantowymi solówkami. Duet podszedł do pracy nad albumem bardzo serio. Jak można się przekonać dzięki opowieściom o albumie, dostępnym na Youtube, swoją pracę zaczęli oni od … stosu płyt do przesłuchania. Dla Floor, śpiewanie materiału rockowego było nowością, do tej pory brylowała w zupełnie innych gatunkach muzycznych. Jørn zaś chciał aby płyta była wyjątkowa i oryginalna jeśli chodzi o kompozycje …
To co opisuję nie brzmi jakoś specjalnie „oryginalnie”, prawda? Co mnie w tej płycie ujęło? Jest to swoiste połączenie pop-rocka z rockiem progresywnym i balladą, która ma nieco nordyckie pobrzmiewanie. Wydaje się to być w moim opisie nieco dziwnym melanżem, ale zapewniam - artyści zrobili to bardzo sprytnie. Chyba najbardziej zachwyca mnie ilość fajnych riffów i motywów na tej płycie oraz to, ile razy bylem zaskoczony „zmianą dekoracji” podczas pojedynczego kawałka. Bo to nie są banalne kompozycje, jakich wiele, nawet jeśli czasami mamy wrażenie, że słuchamy Roxette, jest jakieś „bum”, dym się rozwiewa i jesteśmy na zupełnie innym „polu bitwy”. Nie sposób się nudzić. Warsztat gitarowy Jørna jest imponujący, fani gitarowych popisów będą mieli ucztę. Mnie jednak równie mocno pierdyknęły wokale. Floor Jansen to prawdziwy kryształ w tej materii, nie będę ukrywał że to dla mnie jedna z najbardziej inspirujących wokalistek, jakie kiedykolwiek usłyszałem. Moc, rozpiętość tonalna, dynamika i ekspresja partii wokalnych mnie po prostu powaliły. Celowo nie wyróżniam żadnego z utworów, jak to zwykli robić recenzenci. Ja zwykłem zwracać uwagę jedynie na utwory, które wg mnie są najmniej ciekawe na płycie. Na tej takich nie znalazłem. Wszystkie są super.
Tytuł tego artykułu: „Dostałem po głowie”, nie jest przypadkowy. Otóż odkryłem, że pośród moich znajomych ta płyta budzi skrajne emocje. Jednym się podoba, inni jej nienawidzą. Wokół wątku o tej płycie na mojej ścianie facebook-owej zawrzała taka dyskusja, że musiałem ... pokasować wpisy (!). Wydaje się, że niektórych słuchaczy najbardziej drażni damski wokal w mocnym rockowym materiale. Dla jednych to defekt, dla innych najciekawszy element płyty. Mówiąc krótko - dostałem po głowie za mój zachwyt. :-D Moja opowieść o naszym facebook-owym sporze może być również jednym z powodów, dla których i Ciebie ta płyta zaciekawi. Ja jestem pośród tych zachwyconych, słucham jej chętnie i będę na pewno nie raz do niej wracał.
P.S. Tam gdzie wiadro miodu, musi być też (holendersko-nordycka) „łyżka dziegciu”. Odkryłem że płyta ta ma swoje niedomagania, ale to jest moja opinia nienasyconego dobrym brzmieniem realizatora dźwięku. Niespecjalnie podoba mi się mało wyraziste brzmienie gitar basowych oraz to, że cała płyta jest jak dla mnie za bardzo matowa i jakby lekko przesterowana po masteringu. Gdyby jej dodać nieco blasku w górnych częstotliwościach, było by moim zdaniem o wiele fajniej. Ale - jest jaka jest, nie mnie oceniać dlaczego. Te dwie drobne przecież rzeczy, nie są w stanie odebrać tej płycie artystycznego bogactwa, które niewątpliwie ma do zaoferowania!