Bajka o technologii i potędze ▸
technologie Autor: pawel.kruzel@m00n.link (Paweł Krużel), 01.04.2019 22:11
W ten weekend zdarzyła mi się pewna historia, która, jak dla mnie, jest swoistym dowodem na to że współczesna technologia to potęga. O ile oczywiście nie zapomni się jej użyć gdy jest potrzebna …
Spędzaliśmy wszyscy razem spokojną i trochę leniwą sobotę. Co prawda małolaty trochę marudziły i dawały popalić ale ogólnie było relaksująco i fajnie. Wszystko dopóki pod wieczór Szefowa nie zeznała, że Młoda potrzebuje do jutra (do niedzieli) wysłać zgłoszenie w formie prezentacji lub czegoś do niej zbliżonego. I że to ważne. I że młoda z tym zwlekała i teraz jest w kropce. No i żebym pomógł, „no bo ty się znasz na technologiach i umiesz wyczarować coś z niczego”.
Spojrzałem na Szefową przymrużonymi oczkami i pytam: „A nie dało się wcześniej coś powiedzieć? Może wziąłbym jakiś sprzęt, komputer, może kamerę, czy coś?” Szefowa wzruszyła ramionami. Rozumiecie? Po prostu - wzruszyła ramionami. :-D Małolaty marudziły coraz bardziej a Młoda popatrywała od czasu do czasu na mnie, w oczekiwaniu że może jednak coś wymyślę … A ja siadłem i pykając swojego elektronicznego papieroska - rzeczywiście wymyśliłem.
Odwróciłem do niej głowę i mówię: „Młoda, nakręcimy film i ja to zmontuję. Przynieś większą kartkę papieru i napiszesz na niej dużymi literami tekst, który będziesz czytać do kamery”. Młoda napisała tekst a ja wziąłem swojego, nie najnowszego już iPhone 6 i nagraliśmy pierwsze ujęcie, z bliska, na siedząco. Małolaty trzymały kartkę z tekstem i doświetlały ujęcie biurkową lampą przyniesioną z drugiego pokoju. Po paru podejściach małolaty wymiękły. Znudziły się i zaczęły znów przeszkadzać. Potem nagraliśmy drugie ujęcie, z daleka, prezentujące to o czym opowiada film. Niestety małolaty dawały czadu na całego, ale mimo tego powtórzyliśmy oba ujęcia parę razy dla pewności. Doświetlała moja Pani. Ostatecznie wybraliśmy wspólnie z Młodą dwa najlepsze ujęcia.
Potem powiedziałem: „Młoda, teraz ściągnę sobie na iPhone program do montażu, bo trzeba to jakoś pokleić.”. I tak zrobiłem. Cudem, bo wtedy jeszcze jako tako działał internet (!). Nigdy nie montowałem w iMovie na iPhone, robiłem to pierwszy raz i uczyłem się programu montując. Założyłem słuchawki żeby nie słyszeć wrzeszczących małolatów i montowałem film na moim iPhone, zaś Młoda usiadła w kątku i cierpliwie czekała aż skończę, bawiąc się swoim smartfonem. Potem przyszedł czas na to żeby jej ten zmontowany film dostarczyć. Internet się zaczął rwać i plik nie chciał wgrać się na moje chmury, młoda nie miała Telegrama w swoim smartfonie z Androidem, więc przesłałem plik najpierw mojej Pani Telegramem na jej androidowy telefon, a ona przesłała plik Młodej używając bluetooth. Takie doraźne, improwizowane na szybko rozwiązanie, ale zadziałało. Po dwóch godzinach od startu pracy nad „projektem”, Młoda wysłała zgłoszenie ze zrobionym przez nas wspólnie filmem na odpowiedni adres email.
Małolaty były już tak nieznośne, że zostały ostatecznie „spacyfikowane” przez Szefową i uziemione w swoim pokoju. Film wyszedł fajnie, jak na pośpiech i spartańskie warunki. Młoda zrobiła swoje, bez pudła i zawodowo. A ja przekonałem się znowu, że technologia to potęga. Tylko trzeba nie zapomnieć jej użyć gdy jest potrzebna!
P.S. To wydaje się łatwe. Spróbujcie zrobić to sami i to tylko za pomocą smartfonu, biurkowej lampki i kartki papieru, skoro tak Wam się wydaje … Szczególnie z biegającymi, wrzeszczącymi i bijącymi się małolatami „nad głową” … :-D A znacie może „Bajkę o pieprzu i drzemie” …? :-P