Czy naprawdę mamy pandemię? ▸
obserwacje Autor: pawel.kruzel@m00n.link (Paweł Krużel), 07.10.2020 22:51
Na profilu facebookowym kolegi, zadał on retoryczne pytanie: "Czy naprawdę mamy pandemię?". Takich ludzików, którzy uważają, że nie mamy pandemii, że to ściema, że prawdopodobieństwo zachorowania jest żadne, że objawy nie są groźne, że zachorowalność czy umieralność są pomijalne, itp, itd, jest mnóstwo. Im "dalej w las" jesteśmy z tą pandemią, tym ich więcej. A poniżej możesz przeczytać, co ja o tym myślę ...
Optyka się zmienia, kiedy pandemia zaczyna niedowiarków dotyczyć bezpośrednio, lub ich bliskich ... Prawda? 😆😆 Wtedy jest: "Olaboga, bo mi korona jakimś cudem spadła na stopę i upierdzieliła palec! Jak to możliwe??? Ona naprawdę mogła mi upierdzielić palec??? Pandemia naprawdę ma miejsce?!". Ot, i wszystko. A niektórzy się bawią liczbami, prawdopodobieństwami, statystykami (na różne sposoby) i próbują udowadniać że: "Nas to nie dotyczy, mnie to nie dotyczy, nawet jeśli, to od zdrowia ważniejsze są gospodarka i pieniądze". Typowe patrzenie ludzi, który nie rozumieją co to jest prawdziwa choroba oraz zagrożenie życia, bo ich wyobraźnia tam nie sięga. Bo jedyne na co chorowali to katar, więc uważają się za niezniszczalnych. Nic się nie da poradzić na brak rozumu, empatii oraz wyobraźni, więc, jak dla mnie, takich typów to ja mam w dupie i nie będę więcej na temat pandemii z nimi dyskutować.
Na zasadnicze pytanie "Czy mamy pandemię?" - odpowiadam - moim zdaniem - TAK. Mamy pandemię. Tak to trzeba nazwać po imieniu. Ludzie z jej powodu niekiedy ciężko chorują lub/i umierają. Np moja bliska znajoma ostro się pochorowała. NIKT nie wie KIEDY oraz KOGO "koronka" dopadnie i co z nim powyprawia. Każdy może stracić życie - takie są realia. Na razie brak szczepionki i leków dla "gawiedzi". WIĘC - rozsądek oraz duża doza empatii ("empatii - współczucia dla innych" - wyjaśniam termin tępakom, nie znającym słowa "empatia"), uważności i ostrożności w kontaktach międzyludzkich, są KONIECZNE. Żeby przez zwykłego PECHA lub własną, kretyńską nonszalancję nie zabić siebie albo innych. A ryzyko? JEST. ALE - na to NIC nie poradzimy, trzeba żyć i robić swoje - i tyle. Tylko trochę bardziej rozważnie. Higiena, maska na twarz - kiedy potrzeba lub należy, dystans społeczny itp. To, wg mnie, bardzo mały wysiłek, kiedy wchodzi w grę życie własne, lub drugiego człowieka.
Pandemia nie oznacza również że należy zatrzymywać czy spowalniać gospodarkę, zamykać z "byle powodu" granice albo ludzi w domach, itd. Nic to nie da. Nie dało do tej pory, to i nie da również dalej. Trzeba, moim zdaniem, po prostu bardziej niż wcześniej dbać o to, by swoim zachowaniem nie stwarzać niepotrzebnego zagrożenia zarażeniem siebie, czy innych. Tyle. AŻ tyle, albo TYLKO tyle.